niedziela, 9 września 2007

Dokąd zmierzasz?



Dziś chciałabym opowiedzieć o pewnym nietypowym filmie anime.

"Omohide poro poro" ("Only yesterday")
reżyseria: Isao Takahata
rok produkcji: 1991

Dlaczego uważam ten film za nietypowy? Otóż przyjęło się uważać w Europie, a szczególnie w Polsce, że filmy anime to produkcje skierowane raczej do dzieci, bajki lub science fiction. Sama osobiście tylko z takim anime się do czasu obejrzenia tego filmu stykałam. Tymczasem "Omohide poro poro" jest zwyczajnym filmem obyczajowym, tylko animowanym.

Spotkałam się z opinią, że wyróżniając ten film jako nietypowy robie sobie obciach nieznajomością tematu, bo przecież w Japonii anime i mangę robi się o wszystkim i dla wszystkich, nie tylko o walecznych księżniczkach i dla dzieci. Owszem, wiem o tym. Ale w Polsce panuje taki stereotyp, a nie każdy jest wielce oblatanym w świecie anime maniakiem. Ja na przykład nie, bo tak się składa, że Japonia to nie tylko manga i anime, o czym tacy jak oni na ogół mają nikłe pojęcie. Tak więc, drodzy otaku z pianą na ustach, wracajcie do swojego ciasnego świata.

A ja robię swoje.

27-letnia urzędniczka, Taeko, prowadzi skromne, samotne życie. Właśnie, ku wielkiemu oburzeniu rodziny, odrzuciła oświadczyny i wybiera się na urlop na wieś, do rodziny swojego szwagra, gdzie ma zamiar w ramach aktywnego wypoczynku pomagać przy zbiorach. Nieoczekiwanie zaczynają ją nawiedzać wspomnienia z czasów, kiedy miała 10 lat i wiele niespełnionych marzeń i próbuje spojrzeć z dystansu na to, kim jest i czym jest jej życie. Ucieczka z wielkiego, zatłoczonego miasta i skamieniałego od rutyny życia w świat natury i prostych, ale mądrych ludzi przynosi jej ukojenie, leczy rany z przeszłości i dodaje odwagi, by spojrzeć w przyszłość.

Lubię i wyróżniam ten film z dwóch powodów.

Po pierwsze, przesłanie tego filmu. Nadaje otuchy, pokazuje, że warto czasem wyjść ze swojej skorupy i spróbować zaryzykować w poszukiwaniu szczęścia, porzucić dotychczasowe, wygodne życie.

Po drugie, i to jest ten ważniejszy powód, ten film to ciekawe wejrzenie w obyczajowość Japończyków.

Wszyscy wiemy, jak świat widzi Japończyków: całe życie tyrają jak osły w kieracie, nie miewają wakacji, nie kwestionują swoich życiowych celów, chcą tylko robić pieniądze i pracować. Nieprawda! Oni też wiedzą co to przyjemność, a co to obowiązek i nie obawiają się szukać życiowej drogi. Kobietom jest niestety trudniej, bo presja społeczeństwa, aby zostać żoną i matką i zrzec się kariery zawodowej, jest bardzo silna.

Drugi ciekawy wątek to dzieciństwo Taeko, przypadające na lata 60. w Tōkyō. Starsza siostra zasłania się teczką z rysunkami, kiedy nosi mini spódniczkę. Dzieci mają obowiązek zjadać calusieńki lunch w szkole, bo biedne dzieci w Wietnamie nie mają co jeść. Wszyscy martwią się złymi ocenami Taeko z matematyki (nawiasem mówiąc, właśnie między innymi takie podejście sprawia, że ten kraj przoduje w technologiach; może w Polsce też by tak trzeba? W końcu jak się przysłuży gospodarce kolejny batalion magistrów filozofii, socjologii, historii etc.?). Tata nie pozwala sobie na czułość i wyrozumiałość, zasłaniając się gazetą, papierosowym dymem i swoimi surowymi zasadami. Trudny to świat dla dziecka, trudny dla do zrozumienia dla gaijinów, trudny do respektowania przez młodzieńczy buntowniczy charakter.

Tak więc polecam gorąco ten film wszystkim. Japonofilom w ramach studiów nad kulturą, kinomanom - bo to zwyczajnie dobry film, zagubionym w poszukiwaniu życiowej drogi - w ramach pokrzepienia serc. Myślę, że film ten spodoba się również osobom nie przepadającym za kanonem estetycznym anime, gdyż animacja w tym filmie jest bardziej realistyczna i stonowana.



Więcej o filmie w serwisie IMDB

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie oglądałem jeszcze tego filmu choć to produkt ze stajni Ghibli, co samo w sobie powinno służyć za rekomendację. Zaufam w tym przypadku twojej rekomendacji i rozejrzę się za nim w nadziei, że podobnie jak Ty nie rozczaruję się.

Gerino pisze...

Uznawanie anime za bajki dla dzieci, s-f i temu podobne to zawężenie znaczenia pojęcia równoznaczne z utożsamieniem malarstwa tylko np. z abstrakcjonizmem.

Wszelkim niedowiarkom polecam np. serię Kimi ga Nozomu Eien, albo film Whisper of the Heart (również Ghibli), a tym którzy o tym już wiedzą, polecam polecać :)

Kvak

Anonimowy pisze...

A dzieła Makoto Shinkaia ?